piątek, 25 lutego 2011

wracajcie a doczekacie


F5, krakowska księgarnia fotograficzna, przeprasza za kłopot, ale właśnie zawiesiła dzaiłalność na nabliższe pół roku.  Chwilę potem druga wiadomość. Yours, chyba jedyna warszawska galeria fotograficzna z prawdziwego zdarzenia, wynosi się zagranicę. Godot nie nadszedł. Mimo cotygodniowych zapowiedzi nasz rodzimy rynek fotografii kolekcjonerskiej nie ujawnił się. Yours ucieka do Budapesztu. Ale ucieczki nie ma. Bo fotografia zanim stanie się fotografią kolekcjonerską musi zeżreć własny ogon. Chociać na szczęście w Polsce nie ma czego za bardzo zeżreć.

Nadav Kandar vs Wiktor K.



Fotografia jest teraz na square one. Bo jak to możliwe, że oferowana w berlińskim Camera Work za 16,000 euro półtorametrowa odbitka przedstawiająca chińskich pariasów piknikujących pod autostradowym wiaduktem w warstwie emocjonalnej nie różni się fizycznie niczym od zdjęć, które mój znajomy Wiktor zrobił podczas dwutygodniowych wczasów w tej samej okolicy Nikonem D300? Czy wyróżnione na World Press Photo zdjęcia Tomasza Gudzowatego z meksykańskich wyścigów samochodowych nie przewinęły się już gdzieś przed oczami na jednym z teledysków Jaya – Z (lub gdziekolwiek indziej)?

Video o samochodowym drifcie aotorstwa Joe Alayi vs Miklos Gaál




W istocie rzeczy to jest bardzo dobry moment. Nigdy niewykluty polski rynek ma świetną okazję narodzić się na nowo w Nowej Erze Fotografii. Bo oto okazuje się, że w czasach gdy (znowu WPP) dla zdobycia uznania „wystarczy być świadkiem zabójstwa na brazylijskiej ulicy” sam obraz nie ma żadnego znaczenia. A może ma tylko znaczenie. Nie ma wartości. Można go kupić za 2,50 zł razem z Dużym Formatem, Red Bulletinem, czy za parę złotych więcej  ze damskim żurnalem lub dowolnym pismem snowboardowym.  Za 2,50 dostaniemy dożywotnio zachody słońca nad warszawskim skylinem względnie uwiecznione na grubym ziarnie kurze łapki na twarzach uznanych aktorek teatralnych. 

Do tego by takie instytucje jak Yours i F5 wróciły potrzebna jest rewolucja. Fotografia musi odzyskać swoją wartość. A  jedyna droga wiedzie przez myślenie.  Ścieżka którą wytyczyli Gursky i Ruff trafiła na pustkowie (wszyscy wierni uczniowie spotkali się w internetowych magazynach fotograficznych i nie potwarfią nawzajem odróżnić swoich zdjęć), a droga wytyczona przez Becherów (czy Sally Mann, pewnie też Josefa Sudka) jest zbyt stroma. 

Co zostaje? Odpowiadam – kreacja, koncept, myślenie, autorskość, unikalność, emocje. Wie to Adam Pańczuk, bo bez kreacji jego zdjęcia stałyby się nieodróżnialne od setek wiejskich  reportaży. Wie to Erwin Olaf, Paolo Ventura, Phyllis Galembo. Wiedzieli to w Yours (poza Gudzowatym) i w F5.  Wracajcie, pokażcie. 

Najbliższy przykład? Londyńska Michael Hoppen Gallery prezentuje dioramy autorstwa młodego Japończyka Sohei Nishino. Monumentalne prace powstają z 10,000 pojedynczych klatek filmu, które artysta robi przemierzając miasta, które portretuje. W ten sposób w efekcie gigantycznej, rzemieślniczej pracy powstają powalające portrety takich miast jak Osaka, Hiroszima, Kioto, Tokio, Hong Kong, Szanghaj, Nowy Jork, Paryż, Londyn, Istambuł. Niezwykłe. Yours nie doczekał.

Sohei Nishino przy pracy i portret Londynu